"RÓŻA W RODZINIE" NR 1 (135) KWIECIEŃ 2014

Powrót do okładki RwR

 

W numerze 1/2014 między innymi:

Bądźmy ludźmi Zmartwychwstania - ks. bp Józef Zawitkowski

Jaka jest ta Polska pod Krzyżem? - Krzysztof Kołtun

Wielkanocny pacierz - Ks. Jan Twardowski

75. urodziny Abp Stanisława Wielgusa - J. Łukasiewicz

Zamach na Arcybiskupa - J. Łukasiewicz

Moje powroty na pielgrzymkowy szlak - Pątniczka

Wspomnienia z pracy misyjnej w Afryce (cz. 4) - ks. Jan Sobczak

Anna i Karolina - J. Łukasiewicz


JAKA JEST TA POLSKA POD KRZYŻEM?

Wielki Post. W zwykły przedwieczór, nawet nie piątkowy – siedzę sobie w starej ławce zabytkowego kościoła. Cisza. Dwie dusze na krzyż. Przed ołtarzem z wizerunkiem Ukrzyżowanego – ktoś zapalił czerwoną lampkę. Świeci… Czuwanie! Cudne, ciepłe światło i zwyczajowo wielkopostnie pusty ołtarz - bez kwiatów. Krzyż wielki i stary, na podbiciu dawnej materii. Cisza. Słońce raz błyśnie w oknach, raz pociemnieje wokół. Cisza… Myślę i rozmawiam z duszą. Jaka jest ta chrześcijańska Polska? Kto tu mieszka?

Ludzi coraz mniej wokół. Widzę wyludnione ulice każdego dnia. Wieczorami smutne, ciemne okna w wielu domach. Jest tylko młodzież szkolna i emeryci zdani na skąpy los. Średniego pokolenia prawie nie ma. Nawet młodych rodziców – zostawiają dzieci i jadą w świat, za chlebem. To jak to, tam jest chleb, a w Polsce nie ma? Nikt ich tu nie chce. Nie mają pracy, więc nie ma chleba. A jeśli nawet ta praca się nadarza, to nigdy dotąd tak w niej nie wykorzystywano i nie była taka darmowa - jak teraz. Smutne, że Polacy – chrześcijanie – tak kpiąco wykorzystują – swoich. Skąd to się wzięło? Kto nas nauczył takiej bezczelnej, samowolnej kreacji życia? Kto nas zachęca do tego, by niszczyć samych siebie? Jacy są ludzie wokół?

Różni. A jednak – za smutni… Pamiętam parę dziesiątek lat. Nigdy tak nie było. „Żeby młodość była mądra – to starość byłaby szczęśliwa” - powtarzam sobie słowa wzięte z domu. Młodzi nie chcą słuchać rad – ani ojca, ani matki! Nie wszyscy ich mają. To fakt. Matka we Włoszech od kilku lat, tam podtrzymuje włoską starość… A ojciec? - jak to bez pracy? – to kim jest? Jaki ma autorytet? U nas niechętnie dopilnowuje się starych rodziców, czy sąsiadów - a tam, za euro - jadą kobiety na służbę. Bo tam dawno ludzie zrozumieli, że miejscem życia człowieka – od narodzin do śmierci – jest dom. A u nas, aby tylko wypchać z domu… Od dziecka i na starość. To taka chrześcijańska miłość po polsku.

Uczniowie… tylko kserują - to ich główna nauka. I Internet, bo wszystko jest, po co mózg obciążać. Zresztą po co nauka, lepiej nauczyć się kombinować, jak tu przeżyć. To chrześcijańska metoda życia. Kto nas do tego zmusza, jak my mamy żyć? Czemu o tym nikt nie mówi jawnie – wszyscy pobłażają trudnym losom Polaków. Udają, muszą, czemu tak jest?

Post – to czas pierwiośnia. A jaka - będzie wiosna? O czym mówią ludzie? Jedni milczą. Zobojętnieli i machnęli ręką na te czasy. Dożywają dni i patrzą w niebo. Inni, wciąż zbuntowani – krzeszą prawdę. Niewyjaśniony Smoleńsk. Wyrzucona historia ze szkół. Szkół coraz mniej, bo niepotrzebne, za drogie w utrzymaniu. Nie ma dzieci. A kto je ma rodzić i wychowywać… i za co? Emeryci mają rodzić, skoro młodych wygnano na poniewierkę i wciąż się ich zachęca – jedźcie! A za co te dzieci kształcić, skoro zarabia się grosze, szczególnie tu, w Polsce wschodniej? A teraz padło hasło likwidacji szkolnych bibliotek? To może i szkolne ławki jeszcze wyprzedać - zrobić szkołę na stojąco. Podobno na wojskowych apelach /na stojąco/ najlepiej wchodzi wszystko do głowy.

Ach – mówią jeszcze – o Internecie. Jedni za, drudzy przeciw. A ja myślę, że na te trudne czasy Pan Bóg daje jakiś ratunek ludziom. Teraz bez Internetu wszyscy byśmy się pogubili, przestali być sobą, Polakami. Tak nas rozwiało po świecie… i wieje nami… Nie byłoby żądnej komunikacji, ani rodzinnej, ani przyjacielskiej. Gdzie światło?

Hm… nocami jasne ulice miasta. Nasze domy jasne. W centrach handlowych aż oślepia, nadmiar światła. To prawda. Słońca jednak nie za dużo. Sybiracy nauczyli mnie, że światło pada z krzyża. Kiedy żyli tam w długie noce w ciemnościach i nie widzieli którędy droga do Polski, mówili mądrością Przodków – światło pada z krzyża. Wołynianie wiedzą więcej. Doświadczyli krzyża wojny. Męczeństwo, sieroctwo, opuszczenie, bezsilność, a później – wygnanie. Tłumoki, walizki, sieroctwo – to krzyż XX wieku. Czy możemy o tym zapomnieć?

Obserwuję twarze ludzi. U niektórych, bez względu na wiek – na piersiach - krzyżyk. To ich twarze - pogodne i miłe, pobudzają mnie do życia i drogi. Gorzej z tym, którzy podeptali i depczą krzyż. Albo tym, którzy w ogóle nie widzieli światła krzyża. Idzie do Zmartwychwstania, jak co roku w chrześcijańskiej Polsce. Jacy szarzy są ludzie, którzy nie dostąpią radości tego poranka. Nie wierzą. Jakie mają puste życie bez świąt. Mówią, że każde czasy są ciężkie. Obecne - potrójnie. Wielu Polakom brak wiary, chleba i światła. Co uczynimy z tą Polską w Wielkim Poście? O Chryste…

Krzysztof Kołtun

do góry


75. URODZINY ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA

Abp Stanisław Wielgus należy do największych osobistości, jakie wydała Ziemia Janowska. Niebawem obchodzić będzie 75. rocznicę urodzin.

Urodził się 23 IV 1939 r. w Wierzchowiskach, tam uczęszczał do Szkoły Podstawowej. Naukę kontynuował w Liceum Biskupim w Lublinie. W latach 1956-1962 studiował na Wydziale Teologicznym KUL, a po święceniach kapłańskich pracował duszpastersko w Zamościu, Lublinie I Hrubieszowie, od 1964 do 1968 r. studiował filozofię na KUL-u.

W 1969 r. rozpoczął pracę na KUL-u, kolejno jako asystent, adiunkt, profesor. naukowo-badawczy. Pełnił szereg funkcji administracyjnych, aż po rektora (1989-1998). W 1999 r. papież Jan Paweł II wyniósł go na stolicę biskupią w Płocku.

W 2007 r. otrzymał z rąk Benedykta XVI nominację na funkcję arcybiskupa Warszawy, ale na skutek swego rodzaju spisku, abpa Wielgusa nie dopuszczono do fotela metropolity warszawskiego.

Jest autorem m.in. 12 książek naukowych z zakresu historii filozofii, teologii, prawa i nauk przyrodniczych, 2 tomów przemówień uniwersyteckich oraz 4 tomów przemówień biskupich. Wyjeżdżał z wykładami do uniwersytetów w kilkunastu krajach. W 1992 r. otrzymał nagrodę Ministra Edukacji Narodowej, a w 1994 r. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Ks. abp Stanisław Wielgus chętnie wracał na ziemię rodzinną, wiele razy bywał w naszym sanktuarium zapraszany przez ks. prob. Edmunda Markiewicza.

J. Łukasiewicz

do góry


ZAMACH NA ARCYBISKUPA

Niedopuszczenie w 2007 r. do nominacji Stanisława Wielgusa na funkcję arcybiskupa Warszawy, mimo dekretu Benedykta XVI, niewątpliwie miało na celu rozbicie jedności Kościoła katolickiego w Polsce. W sprawę zaangażowały się instytucje państwowe, Kancelaria Prezydenta RP, Rzecznik Praw Obywatelskich i – niestety – część hierarchów. III Rzeczpospolita, podpierając się „dokumentami” SB, z całą swą siłą i potęgą zniszczyła wybitną osobowość Kościoła katolickiego w Polsce. Arcybiskupowi nie postawiono żadnych zarzutów, nie miał obrońców, a tylko rozwścieczonych oskarżycieli.

O „smutnych panach” spod znaku SB mam prawo pisać, ponieważ wiele razy miałem nieprzyjemność się z nimi zetknąć, większość (tych janowskich) znam od dziecka, znam ich skromny potencjał intelektualny oraz spory talent do konfabulacji. Nie wiem natomiast skąd esbeków znają „naukowe autorytety” z tytułami profesorskimi, które potwierdzały, że zgromadzony przez nich materiał „bezspornie” dowodzi świadomej współpracy Stanisława Wielgusa z SB. Czy zatem nie jest rzeczą zastanawiającą, że oskarżając Arcybiskupa o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, nie tylko dziennikarze, ale nawet historycy ze stopniami naukowymi nagle zaczęli wyrażać pełne zaufanie do notatek sporządzonych przez funkcjonariuszy służb specjalnych PRL?

Sebastian Karczewski w niedawno wydanej książce „Zamach na Arcybiskupa. Kulisy wielkiej mistyfikacji” ujawnił dokumenty dochodzenia, jakie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie w 2007 roku w związku z podejrzeniem o popełnienie przestępstwa, jakim było sfałszowanie podpisów na dokumentach SB dotyczących Stanisława Wielgusa. Prokuratura orzekła, że podpisy znajdujące się na dokumentach („Grey”, „Adam Wysocki”) nie były pisane ręką Stanisława Wielgusa. Jednak dla oskarżycieli to nic nie znaczy – „jeżeli dowody nie potwierdzają winy, to tym gorzej dla dowodów”.

Największe wrażenie wywołują te fragmenty książki, które dotyczą postawy wielu znanych przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce. Zamiast bronić jednego z członków Episkopatu, cały wysiłek włożyli w zmuszenie go do złożenia urzędu. Po to była obciążająca abpa Wielgusa opinia Kościelnej Komisji Historycznej, w tym celu ogłaszano tendencyjne informacje Katolickiej Agencji Informacyjnej, temu służyły niektóre publiczne wypowiedzi nuncjusza apostolskiego. Chodziło o „dorżnięcie” kapłana – mówiąc językiem pewnego polityka. W PRL-u niepokornych kapłanów mordowano fizycznie, w wolnej Polsce kamienuje się moralnie.

I tak oto Arcybiskup został sam, opuszczony jak Syn Boży, Jezus Chrystus, który został opuszczony przez najbliższych Mu – Apostołów (por. J.16:32). Bronił go tylko prymas J. Glemp, abp Kazimierz Majdański, biskup sandomierski A. Dzięga i kilkunastu innych.

Zrobiono więc wszystko, by fundamentalistę katolickiej ortodoksji, patriotę, wreszcie „człowieka Radia Maryja” nie dopuścić na stolicę arcybiskupią.

Sebastian Karczewski w zakończeniu wspomnianej książki pisze: „Jego Ekscelencja ksiądz arcybiskup profesor Stanisław Wielgus to człowiek o silnej i niepowtarzalnej osobowości, kochający Kościół, prawdę i drugiego człowieka, przesiąknięty miłością i patriotyzmem do Ojczyzny i narodu. Charakteryzuje go niezwykła charyzma, słowami potrafił i potrafi porwać do Chrystusa. W sposób odważny i jawny zawsze bronił i broni człowieka przed niesprawiedliwością, terroryzmem politycznym i globalizacją, nauczał w porę i nie w porę, nie bał się głosić gorzkiej, dla niektórych nie do przełknięcia, prawdy. W ten sposób stał się zagrożeniem dla sił, które nie życzyły sobie otwarcia Polakom oczu na zakłamaną rzeczywistość, gdyż taki człowiek ma odwagę mówić władzy „nie”, gdy ta wydaje prawa niezgodne z Chrystusem. Nie mogąc pokonać arcybiskupa słowem, posłużyli się perfidnymi oszczerstwami godzącym w jego osobę. A on zawsze stał na straży podstawowych wartości humanizmu chrześcijańskiego, wskazywał na zagrożenia”.

J. Łukasiewicz

do góry


Wydawca:

Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim

Redaguje zespół:

Dyrektor Redakcji: ks. dr Jacek Staszak

Redaktor naczelny: Józef Łukasiewicz

Asystent kościelny: ks. Michał Majecki

Adres redakcji:

Parafia Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela

23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. 15 872 01 11

(C) 2001-2014