"RÓŻA W RODZINIE" NR 1/100/ Wielki Post 2005

Powrót do okładki RwR

W bieżącym numerze między innymi:

Niedziela Palmowa

Unia drogo kosztuje

Apel Rodzinny

Litania pokutna

Co my na to?

Ofiary nazizmu i komunizmu

Jeszcze zdążę

Przedziwna wielkanocna opowieść

 

JESZCZE ZDĄŻĘ

 

Zamyślenia wielkopostne

Okres Wielkiego Postu to czas, kiedy sercem łączymy się z Jezusem Chrystusem, trwającym 40 dni na pustyni, gdzie poprzez modlitwę i post przygotowywał się do wypełnienia woli Ojca, której celem było głoszenie Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym, a ukoronowaniem była okrutna męka i śmierć krzyżowa, aby odkupić nasze grzechy, aby dla każdego z nas przygotować miejsce w Królestwie Chwały.

Są jednak ludzie, którzy nie stawiają sobie celu, którym życie przecieka przez palce, dla których śmierć jest abstrakcją, sprawę tę zostawiają na „potem”, na „później”. Powiadają: jak będę chory, to będę się modlił, jak będę stary to wezmę „paciory”. Teraz jestem młody, silny, do mnie świat należy. Po co tracić czas na modlitwę, na kościół, jeszcze mam czas na modlitwę, jeszcze zdążę. Ale skąd wiesz, że dożyjesz starości, a nawet jeśli dożyjesz, to czy będziesz umiał się modlić, czy będziesz miał siłę?

Zatrzymaj się na chwilę... Zobacz: ulica – pisk opon, pod kołami dziecko – wybiegło za piłką, nie żyje!... młody chłopiec przebiegał przez ulicę do szkoły, nie spojrzał – kilka dni ciężkiego stanu – nie żyje!... pieszy na pasach – pijany kierowca – śmierć na miejscu, itd. Wejdź do szpitala, do hospicjum. Wejdź i zobacz ilu jest chorych, w jakim wieku; usiądź obok ciężko chorego człowieka, obserwuj jego reakcje, sposoby kontaktu.

Byłam wiele razy w szpitalu z wizytą i na łóżku szpitalnym - też obserwowałam. Na łóżku leży babcia około 70 lat, przy niej starszy człowiek, zapewne mąż, obok syn i ciągle powtarzająca się sytuacja: ona wyciąga ręce, gestykuluje, mąż podnosi ją do pozycji siedzącej. Ona dużo mówi, tłumaczy, a on – ja cię nie rozumiem, wcale nie wiem co mówisz, mów wolniej. Ona zaczyna od początku – coś wskazuje i mówi, mówi, a on to samo – ja cię naprawdę nie rozumiem. Sytuacja powtarza się... Ileż tu bezsilności i cierpienia.

Jeszcze jedna sytuacja. Człowiek młody, około 40 lat, tak niedawno pewny siebie, alkoholik, a teraz – nowotwór płuc, prawostronny niedowład, zaburzona mowa. Przy nim żona. On próbuje mówić, ale ma porażony język i krtań. Wydaje nieartykułowane dźwięki, słychać bełkot, usilnie gestykuluje lewą ręką, czegoś się domaga, próbuje pisać w powietrzu. Podano mu kartkę i długopis. Pisał bardzo dużo, zapisał wiele stron, ale nikt nie był w stanie odczytać, nawet grafolog. Potem był nieprzytomny. Nagle odruch życia – wyciągnięta dłoń i słowo w stronę żony: „przepraszam” - dość wyraźne. Kobieta wzruszona skomentowała: – To chyba pierwszy raz przeprosił, ale cieszę się. A potem był już sam na sali. Stan ciężki i bez reakcji – chyba tylko działanie aparatury utrzymywało go przy życiu. Podeszłam, odmówiłam dziesiątek różańca półgłosem, a gdy skończyłam, on ku mojemu zdziwieniu – w miarę sprawną, lewą ręką zrobił znak Krzyża – znak, którego być może dawno nie robił.

To moje refleksje. Niekoniecznie musimy szukać sytuacji szpitalnych. Poobserwuj siebie, gdy boli cię ząb, masz grypę i leżysz w gorączce – czy masz wówczas siłę i ochotę na modlitwę? A modlitwa wymaga siły, skupienia, koncentracji – by serce przenieść ku Bogu Najwyższemu, by wargi nie wypowiadały wyuczonych i utartych formułek bezmyślnie.

Teraz jest czas. W okresie wielkopostnym kontemplujemy i przeżywamy cierpienie i śmierć Pana Jezusa na Krzyżu, a Krzyż kieruje nasze serca ku Bogu. Teraz jest czas, by zmienić „stare szaty” przy kratkach konfesjonału – przez łaskę Sakramentu Pojednania. Pan Jezus mówił: „Czuwajcie, bo nie znacie dnia ani godziny...” Teraz jeszcze jest czas! Nie mów, że zdążysz. Potem może go już nie być.

Poeta ks. J. Twardowski pisze: „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą....”, a ja dopowiem: Śpieszmy się kochać także i siebie, aby być zawsze „gotowym”, gdy przyjdzie czas.

Na murach bazyliki w Wadowicach widnieje motto: „Zegar bije, czas ucieka, śmierć się zbliża, wieczność czeka”.

Chrystus Zmartwychwstały, jak Dobry Pasterz szuka to, co zginęło, puka do drzwi ludzkich serc, bo jest jeszcze czas, by „kiedyś” wziąć w ramiona owce najbardziej poranione, zagubione, ale zdjęte skruchą, i zanieść do Owczarni swojego Ojca, Który oczekuje z miłością na tych, którzy na ziemi uwierzyli w Miłość. Teraz! Wykorzystaj swój czas.

T.D

 

do góry

Apel Rodziny: Służebnica Pańska – Służebnicą Rodziny

 

Z refleksji w Roku Rodziny

Ilekroć myślę o rodzinie, przypominam sobie o. cystersa z jędrzejowskiego klasztoru – Klemensa Świżka, który się za mnie i za moją rodzinę modlił. Z głębi wdzięcznego serca wydobywam pamięć o Nim, o człowieku, który nie szczędził sił i życia na dogłębne poznanie innego jędrzejowskiego mnicha – średniowiecznego kronikarza Polaków, bł. Wincentego Kadłubka.

Apel Rodzinny o. Klemens skierował do swojej rodziny z Lubelszczyzny, ale długoletnia epistolarna znajomość i przyjaźń ze mną, pozwoliły tekstowi znaleźć się także w moim domu. Przesłaniem Apelu jest ukazanie Służebnicy Rodziny jako Służebnicy Pańskiej. Zawarty jest w nim przekaz o wartości kobiety. Czytamy słowa: Maryja, Matka Jezusa i małżonka Józefa przy Zwiastowaniu wyrzekła znamienne słowa: OTO JA SŁUŻEBNICA PAŃSKA!

Pragnę abyście zauważyły (skierowane do kobiet w rodzinie), że Maryja z Nazaretu jako Matka i Żona prace domowe spełniała sama. Wy, podobnie jak Maryja swoje obowiązki spełniacie same jako wierne matki i żony. Wy, podobnie jak Maryja kochacie swoją rodzinę, swoją ojczyznę, kochacie Kościół - Jej Syna, jak Maryja kochała świątynie prawdziwego Boga w Jerozolimie.

W dzisiejszej rzeczywistości, w jakiej żyjecie coraz więcej kobiet ucieka od codziennych żmudnych obowiązków domowych mówiąc wręcz: „(...) dosyć mam zmywania garnków, wrzasku dzieci, szycia, cerowania. Rzucam to wszystko i idę „do pracy” i „niech się dzieje, co chce”. Liczba kobiet z taką postawą rośnie. To zjawisko niepokoi i trwoży, gdyż pozbawia rodzinę bardzo ważnych walorów wychowawczych, jakimi jaśniało pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa na ziemiach polskich.

I dziś mimo trudnych warunków, jaśnieje Naród nasz bowiem w swym rdzeniu jest zdrowy i chlubnie wkroczył wraz ze swoimi tradycjami w drugie tysiąclecie naszych trudnych dziejów. A że tak się mogło stać, to należy zawdzięczać m.in. Matkom – Polkom, które w każdym pokoleniu strzegły i strzegą wiary i chrześcijańskiej kultury narodu.

Kobiecie polskiej zawsze będzie bliski dom w Nazarecie, w którym Panią i Gospodynią była Służebnica Pańska – Maryja, najwspanialsza kobieta w dziejach ludzkości. Atmosfera domu rodzinnego w polskiej tradycji jest bogata i ma ogromne znaczenie wychowawcze nie tylko dla dzieci i młodzieży, ale także dla całego społeczeństwa.

Są w Polsce dwa dni, w których te tradycyjne wartości wychowawcze z akcentem religijnym, w sposób wybitny się ujawniają: Wieczór wigilijny i Ostatnia Wieczerza w Wieczerniku z porankiem wielkanocnym.

Wieczerza wigilijna jest bowiem znakiem Ducha i Ciała; jednoczy bowiem najwyższą Miłość Boga z naturalną miłością ludzką. Dlatego powstał w Polsce zwyczaj łamania się Opłatkiem, takim samym, jakiego używa się we Mszy św. W czasie tej Ofiary Bóg z miłością oddaje się człowiekowi, karmi go „chlebem, który z nieba zastąpił’. Stąd też w Polsce wziął się zwyczaj godzenia w Wigilię ludzi i rodzin żyjących w niezgodzie, gniewie... Wieczerza Wigilijna to wspaniała misja matki – chrześcijanki. Ona bowiem podtrzymuje życie rodziny nie tylko sercem, ale i chlebem. Pierwsi chrześcijanie biorąc udział w codziennej Mszy św. mówili, że uczestniczą w „łamaniu chleba”. Dawniej przestrzegano kultury stołu i kultury wiary, co przejawiało się w modlitwie przed i po jedzeniu, pomnąc na Ostatnią Wieczerzę Chrystusa z Apostołami.

Wieczerza ta miała charakter liturgiczny, bo właśnie wówczas ustanowił Chrystus Sakrament Miłości, wskazując przez to wydarzenie, że do rozwoju pełni chrześcijaństwa potrzebny jest podwójny chleb: chleb powszedni i „chleb, który z nieba zstąpił”.

W Polsce mamy wspaniałe matki, które w pełni zrozumiały, czym jest „rodzina Bogiem silna”. Do takich należą przede wszystkim cztery matki: 

Matka o. Maksymiliana Kolbego,

Matka kard. Stefana Wyszyńskiego,

Matka kard. Karola Wojtyły, Papieża Jana Pawła II z polskich Wadowic,

Matka ks. Jerzego Popiełuszki.

Te Matki – Polki dały Polsce i światu synów, których ten świat podziwia.

Tak pisał w swym Apelu Rodzinnym człowiek, który cale życie poświęcił Bogu i idei wincentyjskiej, jasno sprecyzowanej:

Bóg – Ojczyzna – Rodzina

Trzecie Tysiąclecie takiego Apelu potrzebuje, potrzebuje ludzi ofiarnych, potrzebuje modlitwy.
W modlitwie błagalnej do bł. Wincentego Kadłubka od niepamiętnych czasów dają się słyszeć słowa:
Polecamy Ci rodziny chrześcijańskie i prosimy, by pod tchnieniem Ducha św. Strzegły wierności i nierozerwalności św. Sakramentu małżeństwa. Polecamy Ci rodziców, nauczycieli oraz wszystkich wychowawców.

Wyproś dla nich u Boskiego Nauczyciela łaskę dobrego religijnego wychowania dzieci i młodzieży. Wypraszaj dla nich łaskę żywej wiary, zamiłowanie do pracy nad sobą, do nauki, niewinność, trzeźwość, oraz należny szacunek dla rodziców.

Ta modlitwa pobrzmiewa w jędrzejowskim klasztorze stale. Słowa jej możemy powtarzać i my, nie tylko w Roku Rodziny.

Mirosława Misiarz

 

do góry

CO MY NA TO?

 

Nietolerancyjna tolerancja?!

„Tolerancja” to jedno z najmodniejszych w ostatnich czasach słów. W imię tolerancji Senat RP domaga się legalizacji „małżeństw” homoseksualnych, ich praw do adopcji dzieci, prawa do posiadania narkotyków itp. We Francji w imię „tolerancji” zakazano noszenia symboli religijnych, na ulicy ksiądz nie może chodzić w sutannie, siostra zakonna w habicie, świeccy chrześcijanie nie mogą na wierzchu ubrania nosić krzyżyków, muzułmanie swych chust na głowach. We Włoszech nakazano likwidację choinek i szopek bożonarodzeniowych w miejscach publicznych (np. w szkołach).

A jak jest w naszej, chrześcijańskiej i katolickiej przecież Polsce? Niestety, w ostatnim okresie przerażają wypowiedzi przedstawicieli środowisk lewicowych i liberalnych, a więc grup „trzymających władzę”. Przeszkadzają im Święta Bożego Narodzenia, choinki, łamanie się opłatkiem, szopki, jasełka i kolędowanie. Widać nasi rządzący bardzo chcą dogonić państwa Unii, rzekomo „nowoczesne”, „tolerancyjne” i „wysoko rozwinięte”.

Oto (podaję za „Niedzielą” z 16 I 2005 r.) senator SLD – p. Maria Szyszkowska (ta od „równego statusu”) zapowiada „zajęcie się” władz opłatkiem i choinkami. Szymon Niemiec – młodzieżowy działacz Partii Racja jest oburzony, że w lokalach ministerstw czy innych instytucji publicznych można spotkać szopkę lub choinkę: „Zmuszanie kogoś do siedzenia w jednym pomieszczeniu z choinką to przesada!”.

Posłankę SDPL Joannę Sosnowską razi publiczne składanie życzeń i łamanie się opłatkiem. Poseł SLD – red. Piotr Gadzinowski nazywa okres Świąt Bożego Narodzenia czasem „zbydlęcenia kulturalnego”, „świątecznej przemocy w rodzinie”, „terroru przymusowego świętowania”, czasem „sączącego się jadu świątecznych melodii” (czyli kolęd).

Co na to my, Polacy i katolicy? Czy takim ludziom reprezentującym takie partie możemy udzielić poparcia w wyborach wiosennych lub jesiennych? Czy na taką „tolerancję” unijną możemy się zgodzić w referendum dotyczącym Konstytucji Unii Europejskiej? Czy to ma cokolwiek wspólnego z tolerancją? Według mnie jest to jawna nietolerancja! To jest spychanie chrześcijańskiej większości na margines, żeby „nie raziła” jakichkolwiek mniejszości.

A jak jest u nas, tu „na dole”, w janowskiej społeczności? Tradycyjnie wysyłamy dużo kartek z życzeniami świątecznymi. Ale czy zawsze są to kartki i życzenia związane naprawdę z Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą? Czy przypadkiem zamiast pocztówki z Dzieciątkiem i stajenką nie wysyłamy zimowego widoku, narysowanego kieliszka szampana i pęku konfetti lub zamiast Zmartwychwstałego Pana – jakiegoś zajączka czy wiosenne kwiaty? Życzenia „Wesołych Świąt” też są nijakie, bo może to być np. wesołe świętowanie „walentynek” czy rocznicy rewolucji październikowej. Nie bójmy się słów. Przecież to było Boże Narodzenie, to będą Święta Zmartwychwstania Chrystusa! Pamiętajmy o tym.

Na szczęście chrześcijańska tradycja bożonarodzeniowa w naszej „małej ojczyźnie” jest dość żywa. W ogromnej większości janowskiech instytucji, szkół i stowarzyszeń odbyły się tradycyjne spotkania opłatkowe, gdzie łamano się opłatkiem, składano życzenia i śpiewano kolędy. W wielu uczestniczyli miejscowi księża. Była to okazja do wspólnej modlitwy, lepszego poznania się, okazania szacunku i wdzięczności, utwierdzenia się w wierze i poczuciu wspólnoty. To bardzo ważne, żebyśmy nie pozwolili się dyskryminować.

Cieszy fakt, że w parku pod choinką Janowski Ośrodek Kultury zorganizował kolędowanie (szkoda, że pogoda nie dopisała), że nauczyciele wspólnie z uczniami przygotowali wiele inscenizacji jasełkowych, które były prezentowane w szkołach, sali widowiskowej JOK, salach Domu Parafialnego. Młodzież Publicznego Gimnazjum w Janowie Lub. pod kierunkiem swych nauczycieli przygotowała już bodaj jedenasty spektakl o religijnej wymowie; tegoroczne, jak zawsze piękne, przedstawienie bożonarodzeniowe nosiło tytuł „Cud Nocy Betlejemskiej”. Na przeglądzie w JOK, który odbył się 7 I 2005 r. zaprezentowało się 6 zespołów. Na przeglądzie diecezjalnym w Sandomierzu wysoką lokatę zajęły dzieci ze Szkoły Podstawowej w Białej za spektakl „Co się stało z naszą klasą” oraz dzieci ze Szkoły Podstawowej w Momotach.

Dzieci z Koła Misyjnego działającego przy naszej parafii kolędując po domach zbierały pieniądze na cele misyjne. Dziękujemy im. Pomysł wart naśladowania. 5 i 6 I 2005 r. pensjonariusze DPS w Janowie Lubelskim zaprezentowali spektakl łączący treści bożonarodzeniowe z Diecezjalnym Rokiem Rodziny.

Cieszy, że w naszym środowisku Boże Narodzenie „czuło się” także poza świątynią. Ale martwi, że frekwencja janowiaków była niska. Czyżbyśmy już zobojętnieli na takie treści? Już nawet nie chcemy zobaczyć, co potrafią zrobić nasze dzieci, wnuki, niepełnosprawni z DPS?

Wszystkim pielęgnującym piękne polskie tradycje bożonarodzeniowe należą się słowa uznania, wdzięczności i podziękowania. Bóg im zapłać. Może dzięki Wam w Polsce „unijnej” nie będzie łatwo zlikwidować stajenki betlejemskiej, choinki, kolędowania, łamania się opłatkiem w imię jakiejś „nietolerancyjnej tolerancji”. Może dzięki Wam w okresie wielkanocnym nie zabraknie przedstawienia Męki Pańskiej, pięknych palm, pisanek. Przecież musimy ciągle udowadniać, że polski Kościół „żyje”, że Polacy są mocno związani z chrześcijańską tradycją, że „nie rzucim ziemi skąd nasz ród, nie damy pogrzeźć wiary”.

B.Z.

do góry

(C) 2001-2004 Webmaster